Ot, opowiadanie.

- Hmm? - zdziwiony wyciągnął się na krześle, by po chwili z niego wstać i udać się w stronę źródła hałasu, jakim okazał się rudo-biały kocur, który siedząc na zewnętrznym parapecie jego okna uważnie mu się przyglądał - Czego tu szukasz? Jak się tu znalazłeś? - spytał mężczyzna w wieku koło lat czterdziestu poprawiając ułożenie dość długiej już brody z lekka przyprószonej siwizną - Musisz być niebywale zwinny i sprytny, skoro udało ci się przybyć aż tutaj - uśmiechnął się do niego ciepło, a w głowie Pana Kocura zaczęło się kłębić wiele sprzecznych informacji.
- Przecież to miał być ateista! Ale jego dusza jest wciąż jak pusta karta... - oburzył się rudzielec i ofukał w myślach swojego przełożonego.
- Poczekaj moment, kocurku - zadumał się brunet i udał się do kuchni - Powinienem mieć jeszcze puszkę kociej karmy - zaczął przeglądać wszystkie szafki - Ach, tutaj! - sięgnął po przedmiot znajdujący się całkiem na końcu, w rogu serwantki.
Wziął go i dmuchając nań pozbył się nadmiaru kurzu i pajęczyn z jego powierzchni.
- Mam! Już idę! - gdy podszedł do szyby, a za jej szklaną taflą nie zobaczył kota ogarnęło go przerażenie.
Szybciej niż wiatr otworzył okno i począł rozglądać się na wszystkie strony dokładnie lustrując wzrokiem okolicę. W końcu, powoli i z przestrachem spojrzął w dół, lecz tam również nie znalazł przyjaciela, a raczej jego szczątek, które w najlepszym przypadku znajdowałyby się na dole po upadku z szóstego piętra. Zasępił się. Skoro kotowaty nie uciekł, (w tak krótkim czasie nie dałby rady zeskoczyć na sam dół) ani nie spadł, gdzieżże podziewa się to stworzenie?
- A cóż to..? - na zewnętrznym parapecie zauważył paczuszkę zawiniętą w bardzo delikatny jasnoniebieski materiał.
- Jedwab? Możliwe. Lecz cóż on tutaj robi? - wziął pakunek i zostawiając otwartą puszkę w miejscu, gdzie ówczas leżało zawiniątko w nadziei, iż puszysty gość jednak postanowi wpaść jeszcze na co-nieco. Miłośnik zwierząt przysiadł w końcu na swym piekielnie wygodnym, skórzanym fotelu salonowym. Już lekkim pociągnięciem za tasiemkę udało mu się odpakować cudowny prezent.
- Pismo święte?! - nie ukrywając zdziwienia przetarł oczy rękawem swetra by sprawdzić, czy to nie przypadkiem zmysł wzroku go nie zawodzi - Nie, to najprawdziwsza prawda - układając się jeszcze wygodniej na miękkim fotelu zabrał się do lektury.
***
Jako mały chłopiec ani matka, ani ojciec nie pchali go w stronę parafii, przez co nie uskuteczniał praktyk chrześcijańskich, a w dorosłym życiu również nie wpadło mu na myśl by rozpocząć jeszcze bardziej sumienne pielęgnowanie swojego życia duchowego. Jednak niektóre persony aby nawrócić się potrzebują jedynie tak zwanej zachęty, bądź sygnału, który pobudzi nadzieję prawie zawsze mieszczącą się w człowieku.
***
- Dziękuję Ci, Panie Kocurku, lecz chyba nie dane jest mi pojąć w jakiż to sposób tak nagle pojawiło się we mnie tyle odwagi i chęci do zmian w moim życiu.
***
Wszystko, niby przypadek. Niby niemożliwe. W takim razie cóż robię ja, tutaj, w kościele, w konfesjonale zrzucając swe grzechy z ramion ot, w przepaść? To wszystko jest jeszcze bardziej nieprawdopodobne niż to, że ty, rudy kocurze, wdrapałeś się na szóste piętro wieżowca znajdującego się w centrum miasta akurat przysiadając na moim parapecie. Musisz mieć w takim razie nadludzkie - nie! - nadkocie umiejętności. Musisz być b o s k i!

~ intertia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Triduum Paschalne